Pochowano 105-letniego uczestnika bitwy o Monte Cassino
- Był to człowiek o wielkim sercu, w którym była wola walki o wolność ojczyzny, który potrafił, jak człowiek potrafi, stanąć w jej obronie - mówił o nim ksiądz celebrujący nabożeństwo żałobne. Pogrzeb kombatanta odbył się na cmentarzu przy iwienieckim kościele p.w. św. Aleksego. Mężczyzna został pochowany obok żony Eweliny, która, gdy wybuchła wojna, pozostała na Białorusi. Kiedy w latach 50., jeszcze przed śmiercią Stalina, dostała list z Anglii od poszukującego jej męża, trafiła na pół roku do więzienia - wspomina Maryna Parchimowicz z rodziny Szekala. Małżonkowie spotkali się na Białorusi w 1978 roku, kiedy Szekalowi udało się na miesiąc przyjechać do ówczesnego ZSRR. W pełni swobodnie i na stałe powrócił na Białoruś dopiero w 1998 roku. Cztery lata później Ewelina zmarła.
Bliscy i znajomi Szekala zapamiętali go jako człowieka o doskonałej, nawet w późnym wieku, pamięci i wielkiej wytrwałości. Jeszcze po ukończeniu 100 lat uczestniczył w spotkaniach organizowanych w Domu Polskim w Iwieńcu. Przed śmiercią przeniósł się do Mińska, do Iwieńca przyjechał po raz ostatni w maju.
Kombatanta pożegnali jego bliscy, mieszkańcy Iwieńca, członkowie Związku Polaków na Białorusi (ZPB), polscy dyplomaci z placówki w Mińsku: attache wojskowy płk Jan Myszczyński i konsul Marek Martinek. Aleksander Szekal był odznaczony Krzyżem Monte Cassino, brytyjską Gwiazdą Wojenną 1939-1945, Gwiazdą Italii i medalem Pro Memoria przyznawanym przez Urząd ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych.
zew, PAP